Jak narodził się pomysł napisania „Bezmiłości”?
Pomysł przyszedł niepodziewane przy mojej poprzedniej książce „Dzieci z Pawiaka”, kiedy trafiłam na list mężczyzny do żony. Był to więzień Pawiaka, piszący w liście, co bardzo mnie zaskoczyło, że tęskni, że kocha. Nie pisał o walce, o głodzie, tylko o miłości. Poruszał strefę emocjonalną, ale i fizyczną, ponieważ zanotował, że brak mu dotyku żony oraz że marzy, aby powiększyła im się rodzina. Jest to zatem dowód na to, że temat intymności, mimo trwającej wojny też się pojawiał. Pomyślałam, że muszę kiedyś zgłębić tematykę miłości w czasie wojny. Nie jestem jednak fanką romansów historycznych, dlatego uznałam, że warto zrobić rzetelny reportaż o miłości wojennej. Potraktowałam to jako ważny projekt, ponieważ czytelnicy dziś szukają takich opowieści. Zależało mi, by dostarczyć im prawdy. Któregoś dnia przeglądałam internet w poszukiwaniu tematu na książkę i trafiłam na stronę PM Majdanka (były niemiecki obóz koncentracyjny). Trwała tam wystawa „Miłość na Majdanku”. Pracownicy przygotowali zdjęcia i relacje małżeństw rozdzielonych przez wojnę, ludzi, którzy wewnątrz obozu się zakochali. Temat miłości wojennej do mnie wrócił. Zdecydowałam, że rozszerzę temat miłości, również o macierzyńską, miłość rozumianą jako miłosierdzie i przyjaźń. Osobiście uważam, że Bóg zsyłał tym ludziom miłość, aby mieli siłę i cel, aby to wszystko przetrwać. Podczas pracy nad książką rozmawiałam z doktorem psychiatrii Pawłem Nowakiem, który wyjaśnił czym jest miłość pod kątem medycznym.
To on mi naukowo pokazał, gdzie w naszym mózgu powstaje miłość i że w jakimś sensie każdy jej przejaw jest psychozą. Jako humanistka, nie potrafiłam się z tym godzić. Przesyłałam mu kolejne historie byłych świadków wojny, by wreszcie znaleźć taką z której będzie wynikać, że miłość to coś więcej niż hormony. Udało mi się. Historia siedmioletniego Jureczka, skazanego na śmierć i jego poświęcenie względem matki, która lamentowała nad jego losem, stała się dla mnie i doktora Nowaka dowodem na istnienie czegoś więcej w miłości. Czegoś, czego nie można nazwać żadną definicją medyczną. Doktor stwierdził, że w miłości jest coś humanistycznego, jakiś element boskości. Dla mnie, osoby o duszy romantycznej, ważne jest, aby nie zamykać definicji miłości tylko w ściśle określonych ramach psychologii lub psychiatrii. Spotykam na swojej drodze wielu ludzi z różnymi doświadczeniami i widzę bezinteresowność i altruizm. Uważam wobec tego, że jest coś poza nami, co powoduje, że kochamy. Zapytałam jakiś czas temu pana Zbigniewa, który przeżył Majdanek: czym jest miłość. Powiedział, że miłość dla niego przejawia się strachem i troską o drugiego człowieka, więc uczucie to nie jest jedynie fizjologią. To jest coś znacznie głębszego.
„Bezmiłość” - skąd pomysł na taki tytuł?
Zależało mi na tym bardzo żeby zwrócić uwagę czytelników na ważny temat książki. Miłość to kwestia oczywista i codzienna, a mimo to, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie, często zapominamy ją sobie okazywać. Lubię więc przypominać o rzeczach oczywistych. Kiedy jeździłam do archiwum i czytałam listy, grypsy z czasów wojny, zderzały się w nich elementy: nazistowskiej nienawiści do człowieka z przejawami bezinteresownej, różnorodnej miłości. Poświęciłam na zapoznanie się z nimi wiele dni. Zrozumiałam wtedy, że będę pisała o czasach bezmiłości, w której miłości wcale nie brakowało, ale jak się okazuje, była kwestią wyboru. Dokładnie tak jak dziś.
Co przekazujesz czytelnikom na spotkaniach autorskich?
Dziś ciągle gdzieś biegniemy, pędzimy do pracy, po dzieci do szkoły, na zakupy… Staram się nam wszystkim przypomnieć, że życie jest tylko jedno i trzeba zwolnić. Mówienie o oczywistościach pozwala nam przypomnieć sobie kim jesteśmy jako ludzie, o istocie człowieczeństwa. Ważne jest przecież, by znaleźć czas na poranną wspólną herbatę, na uścisk przed wyjściem do pracy, wreszcie na słowo „kocham”. Potrzebują tego dorośli i dzieci. Poczucie bycia kochanym, co już udowodniono niejednokrotnie, ma pozytywny wpływ na ludzką psychikę i stabilność emocjonalną, a dalej na efektywność nauki, pracy i tak dalej. Miłość w każdych czasach, podczas II wojny światowej i dziś, była i jest przejawem wolności. Kiedyś była sposobem na walkę z oprawcą, była dla ludzi nadzieją. Staram się opisywać losy moich bohaterów z właściwą wrażliwością. Chcę wierzyć, że tworzę ważną literaturę, która nie tylko dostarcza nam informacji o tamtych czasach, ale także uelastycznia nas, uwrażliwia.
Jak to możliwe, że pisarka znana z książek o tematyce historycznej, trudnej, napisała także bajkę „Tymek, Czarny Kot i zagadki Pałacu Marianny”?
Zalążek powstania powieści dla dzieci i młodzieży ma miejsce w moich reportażach. Pisanie o wojnie dla osoby nadwrażliwej, jaką jestem, to jest duże, emocjonalne i psychiczne obciążenie. To właśnie dlatego zaczęłam pisać bajkę: na początku tylko dla siebie, do szuflady. Po to, aby oderwać głowę i myśli od wojny.
Szybko się jednak okazało, że historia o samotnym chłopcu, którego adoptowany kot ma magiczne zdolności, daje radość nie tylko mnie, ale także pierwszym czytelnikom do jakich trafił rękopis. Postanowiłam wtedy, że dokończę opowieść i znajdę wydawcę. Dziś, książka odnosi sukces, bo pozwala się oderwać od codzienności, przenieść w czasie. Nasi bohaterowie też to robią - przenoszą się o 150 lat w czasie, poznają samą Mariannę Orańską, a fakty osnute są magią i walką dobra ze złem. Starałam się przenieść historię zabytku i prawdziwe postaci do powieści, by poprzez zabawę zwrócić uwagę dzieci i dorosłych na realizm dawnych lat. Poza tym podkreśliłam jak ważne jest, by rodzic spędzał czas z dzieckiem, że zwierzę to nie zabawka i że trzeba się troszczyć o naszych pupili, a także że doskonałą alternatywą do gier komputerowych są planszówki. To one dostarczają nam dobrej zabawy i wspólnego czasu z przyjaciółmi. W tym roku w ramach tej książki odbywam trasę autorską (ponad 30 spotkań w całej Polsce jesienią), a w kilku szkołach książka ta stała się lekturą nadprogramową. Jestem za to wdzięczna. To pierwszy tom Serii Czarny Kot. Będzie ich zdecydowanie więcej. Pokochałam bohaterów powieści, dlatego cieszę się, że i czytelnicy widza w niej wartość.
Co daje Ci pisanie?
Pisanie daje mi wolność: wolność słowa, tworzenia, przekazu, ale niesie także za sobą odpowiedzialność. To co mówimy albo piszemy ma wielką siłę, może budować albo niszczyć. Dlatego z rozwagą powinniśmy dobierać słowa. Historia to człowiek i jego emocje. Tak jak kiedyś tworzyli je nasi przodkowie, tak i my, dzisiaj, czynimy to samo. Jak zostaniemy zapamiętani, co wniesiemy do świata i serc ludzi? Przecież prawda zawsze się obroni, wyjdzie nad jaw, czas ją wyniesie na powierzchnię, jak prawdę o niemieckich obozach koncentracyjnych. Mogąc wybierać dobro, człowiek czasami decyduje się na kompromis. Ale w wyborze dobra lub zła, nie ma miejsca na ustępstwa. Dlaczego jesteśmy, jako ludzie, skłonni do wyrządzania krzywd drugiej istocie? Często się nad tym zastanawiam.
*Kliknij TUTAJ i przeczytaj najnowsze wydanie magazynu Kobiecym Okiem
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.